wtorek, 28 maja 2013

W komunikacji ciągłe zmiany

                Proces komunikacji jest niezbędnym elementem do sprawnego funkcjonowania
w społeczeństwie. Każde działanie, współpraca, kooperacja i wszystkie relacje społeczne opierają się na komunikacji, która jest uzewnętrznieniem międzyludzkich kontaktów, niezbędnych do realizacji określonych celów. Jednym ze środków komunikacyjnych jest mowa, która do niedawna była jedynym nośnikiem informacji. Jest to środek najbardziej spersonalizowany i bezpośredni w komunikacji, co oznacza, że wymaga widzenia się nawzajem z rozmówcą i daje możliwość śledzenia na bieżąco obustronnych reakcji. Ten sposób komunikowania się niesie za sobą jednak wiele ograniczeń, jakimi są między innymi przestrzenność i czas, jest to także forma niezbyt trwała. Komunikowanie społeczne na przestrzeni lat przeszło ogromną przemianę, a to za sprawą nowych technologii komunikacyjnych, które trwale odmieniły ten proces. Jest to szczególnie zauważalne na płaszczyznach udostępniania informacji, gromadzenia, utrwalania oraz przechowywania.
W dzisiejszych czasach najczęściej stosowaną formą komunikacji, jest komunikacja pośrednia dokonywana przez środki masowego przekazu. Co za tym idzie komunikaty zostały obdarte z sygnałów niewerbalnych takich jak wygląd, wyraz twarzy, mimika oraz ton głosu. Komunikacja stała się anonimowa i rozmówca bez problemu może dokonać zmiany tożsamości.



                Ogromu społecznych zmian, spowodowanych nowoczesnymi technologiami nikt nie był w stanie przewidzieć, szczególnie w sferze szeroko pojętych stosunków międzyludzkich. Głównymi sprawcami tej technologicznej rewolucji stały się Internet (zapoczątkowany 
w latach siedemdziesiątych, miał pełnić funkcje sieci komputerowej do użytku w czasie wojny, kataklizmów oraz klęsk żywiołowych, sfinansowany przez amerykańską agencję rządową Advanced Research Projects Agency) oraz telefonia komórkowa ( zapoczątkowana w latach czterdziestych w laboratorium Bella w USA, dla potrzeb wykreowania systemu masowej komunikacji ruchomej ), czyli najszybciej rozwijające się media w historii dziejów. Co prawda, specjaliści i eksperci byli przekonani, że nie odniosą one wielkich sukcesów, stało sie jednak inaczej. Trudno w dzisiejszym świecie znaleźć osobę, która nie korzysta z Internetu a jeszcze trudniej taką, która nie posiada telefonu komórkowego. Funkcjonowanie bez tych „cudów technologii” dla wielu ludzi wydaje się dzisiaj wręcz niemożliwe. Technologia stała się nieodłączną częścią codzienności, a każdy z nas jest „on-line” niemal bez przerwy. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez CBOS, ponad 73 procent Polaków ma dostęp do Internetu, a korzysta z niego aż 93 procent osób w wieku 18-24. Profil na portalu społecznościowym posiada 41 procent osób, a wśród 800 mln użytkowników najpopularniejszego z nich – Facebook’a, jest 7 mln Polaków. 

Czy kultura jest wyznacznikiem nierówności społecznych?

           Kultura uważana jest za ten aspekt ludzkiego życia i natury, który odróżnia każdego człowieka od reszty istot żywych. Jest wytworem ludzkiego umysłu i wyobraźni, dziełem, które każda osoba nabywa w procesie uczenia się. Ponadto jest wartością dziedziczną, przekazywaną bowiem nie tylko innym ludziom, lecz przede wszystkim wielu kolejnym pokoleniom. Jednakże społeczeństwo, w wyniku wyraźnego podziału na mniejsze, ujednolicone pod różnymi względami grupy, przyswaja różne elementy szeroko pojętej kultury, w zależności od potrzeb oraz poglądów danej społeczności. W obrębie poszczególnych struktur ma miejsce proces przekazywania sobie przez ludzi informacji oraz asymilacja konkretnych składników kultury. Dlatego też jest ona traktowana jako twór zbiorowy, wprowadzany do obiegu społecznego przez wszystkich członków danej grupy. Same grupy społeczne natomiast istotnie różnią się od siebie z uwagi na stan posiadania i możliwości rozwoju, co przekłada się na zbiór składników kultury, wartościujących przynależność do określonej struktury. Na podstawie tej wiedzy można zdefiniować tezę, iż sama kultura jest swoistym wyznacznikiem nierówności, jakie możemy zaobserwować w społeczeństwie.
              Można stwierdzić, iż kultura może być wyznacznikiem nierówności danego społeczeństwa. Robert K. Merton, amerykański socjolog, uznał kreację kulturową za jedną z podstaw spójności grup społecznych. Oznacza to, iż w ramach poszczególnych struktur, składających się na ogół społeczeństwa, można zaobserwować dysproporcje pod
względem powszechności oraz kultywacji dorobku kultury. Zależność ta obrazuje, iż niższe warstwy społeczne, muszące większą troskę przykładać do zaspokajania podstawowych potrzeb, z reguły nie obcują z kulturą wyższą, co z kolei jest normą dla grup społecznych zhierarchizowanych wyżej. Poziom „ukulturalnienia” społecznego jest więc ściśle skorelowany ze statusem poszczególnych jednostek, specyfiki grup do jakich przynależą, a więc norm i oczekiwanych zachowań, jakie w nich funkcjonują. Kultura jest wszystkim, co ludzie czynią, o czym myślą i co posiadają jako członkowie kast społecznych, jej poziom jest więc zależny od statusu każdego człowieka. To powoduje, iż można używać kultury jako wyznacznika oraz miernika nierówności i dysproporcji społecznych.

Kultura Second Hand’ów

        Nazywane drugorzędnymi świątyniami konsumpcji, odzieżowym rajem, miejscami do zaspokajania modowych rozkoszy – mowa tu o sklepach z używaną odzieżą. Popularny ciucholand to jedna z wielu nazw wspomnianego sklepu, często pojawiająca się na jego szyldach. Ten termin wywodzi się z połączenia dwóch słów: ciuch, – czyli potoczne określenia ubrania, oraz angielskiego land – oznaczającego krainę, ląd, czy teren. Jeszcze nie dawno innymi znanymi nazwami tychże sklepów były Lumpeks, Szmateks, Szperak czy Szpermel, dzisiaj coraz częściej zastępowane są Second Handem, określeniem znów zaczerpniętym z angielskiego, nadającym nazwie prestiżu i brzmiącym bardziej elitarnie.
Tak, więc Second Hand to placówka handlowa, której główną działalnością jest sprzedaż używanych ubrań oraz innych produktów krawieckich. Odzież w pierwszej kolejności jest sortowana, następnie wyceniana, bądź nie i dzielona na rzeczy sprzedawane na sztuki oraz te sprzedawane na wagę. Ceny są zróżnicowane, najczęściej towar jest najdroższy w dniu dostawy, a jego cena ulega zmniejszeniu w miarę „przebrania”, czyli im później po dostawie odwiedzimy sklep, tym tańsze rzeczy tam znajdziemy, ale i te jakościowo słabsze.
Jeśli chodzi o historię second hand’ów, to ich powstanie przypada na lata 60. XX wieku w zachodniej Europie. Głównym ich celem była sprzedaż ubrań używanych i tanich dla osób ubogich, jednak wzrost zamożności społeczeństwa ani ogromny wzrost dostępu do różnorodnych ubrań, nie zmniejszyła ich popularności. Zawdzięczają ją one jednak nie tylko niskim cenom, ale przede wszystkim dzięki temu, iż można w nich znaleźć cały wachlarz różnorodnych ubrań, z różnych zakątków świata, często oryginalnych, niepowtarzalnych, dzięki którym można stworzyć jedyne w swoim rodzaju stroje, których nie znajdziemy w normalnych sieciowych sklepach z odzieżą. To wskazuje na to, jaką przemianę przeszedł charakter tych sklepów i zdobył nową grupę docelową klientów. Dla osób wywodzących się z wyższych klas społecznych, kupowanie second hand’ach dawno przestało być „obciachem” a stało się swoistą modą i nie ma żadnego związku z finansową koniecznością.

Dzięki takiej popularności zakupów w second handach, można wyraźnie zauważyć wytworzenie się swoistej kultury tych miejsc. Począwszy od rytuałów kupowania, a kończąc na tradycjach, zasadach, czy rolach, specjalnych systemach sprzedaży i kupna. Zazwyczaj dzień dostawy ubrań do sklepów wyznacza termin największych walk i wojen, zażartych bitew, polowania na najcenniejsze łupy. Już o wczesnych godzinach porannych tego dnia, przynajmniej dobre pół godziny przed otwarciem sklepu, przed nim ustawia się długa kolejkach zgłodniałych „super ciucha” klientów. Kolejka ta jest zjawiskiem już powszechnym i przez wielu porównywana do tych rodem z PRL-u. W sklepie, więc o godzinach porannych panuje prawdziwy chaos. Aby przetrwać bój i wyjść z niego zwycięsko z pełną siatą oryginalnych ubrań, najlepiej tych z markową metką, prawie nowych i modnych, trzeba mieć silne łokcie, dużo sprytu, ostry język i wystarczy poddać się rosnącej adrenalinie. Tak prezentuje zakupy w ciucholandzie jedna z dziennikarek: „Pobyt w second-handzie zaczyna się nerwowo. Rozglądając się pobieżnie, widzimy tylko hałdy kolorowych materiałów, stosy ciuchów na wagę albo „wszystko za 5 złotych". Jak się w tym połapać? Obok ciuchy na wieszakach, (czyli droższe), przypominają ubrania z „normalnego sklepu".
- Ale koneserzy nie biorą ubrań „z wieszaka" - zdradza 22–letnia Weronika- studentka. Mówi o sobie „szperaczka". - Lubię ten moment, kiedy zanurzam ręce w pudle i znajduję spodnie niedostępnej na polskim rynku firmy GAP.
Co sprawiło, że ludzie masowo rzucili się na sklepy z używaną odzieżą? - Ja akurat mam po prostu takie hobby: chodzić, szperać, przerzucać wieszaki. To już chyba uzależnienie. Jestem w ciucholandzie kilka razy w tygodniu. Za każdym razem wracam z naręczem ubrań. Ale to zakupy czasochłonne. Czasem trzeba przerzucić tonę ciuchów, zanim wyhaczy się coś fajnego – opowiada 22-latka. W sklepach z używaną odzieżą zaopatrują się także jej mama i siostra. Bynajmniej nie z braku pieniędzy.
– Wczoraj moja mama wróciła z ciucholandu z siniakiem. Jakieś babsko chciało wyrwać jej spodnie. Czasem na takich zakupach dobrze mieć mocne łokcie – opowiada dziewczyna. Weronika oczywiście ma swoje ulubione sklepy.
Od kiedy chodzenie „na ciuchy" zrobiło się modne, są sklepy, w których sprzedaje się rzeczy w zasadzie w tej samej cenie, co w „normalnym sklepie”.
Niektórzy wskazują na wytworzenie się struktury hierarchicznej sprzedawanej odzieży, a prezentuje się ona mniej więcej tak: „klasa przyziemna" – najniższa, prezentują ją sprzedawcy, których towar rozłożony jest na ziemi, na folii. Ubrania są wymieszane, trzeba dużo cierpliwości, żeby wygrzebać coś fajnego, ale dużym plusem jest cena ubrań: od złotówki w górę.
Następny jest poziom to „klasa śródziemna" - czyli stoły i kosze. Tu ubrania są już bardziej wyselekcjonowane, większość nadaje się do noszenia. Ale rośnie też cena ubrań. Za lepszą bluzkę trzeba zapłacić nawet 30 złotych – niewielka różnica między nową.
Oraz najwyższy szczebel hierarchii „ klasa nadziemna" to wieszaki: tu ciuchy są z reguły posegregowane, spodnie do spodni, a nawet kolor do koloru. Jest jeszcze inny podział ubrań, ze względu na cenę - dzielą się na "wagi", czyli te, gdzie odzież sprzedawana jest na wagę i "wyceny", gdzie ubrania są bardziej wyselekcjonowane, zawieszone na wieszakach i ometkowane.
Kto nigdy nie kupował w takich miejscach, może się szybko pogubić i zrezygnować, ale nawet tacy mogą znaleźć pomoc. Nie brakuje instrukcji zakupów, kilku złotych zasad i przepisów na sukces w polowaniu nowych ciuchowych zdobyczy. Oto kilka z nich: Przepis pierwszy: „Dużo fantazji, parę groszy i trochę czasu. Jest mnóstwo sposobów na to, jak szukać, żeby znaleźć. Wytrawni szperacze potrafią przerzucać wieszak po wieszaku w tempie karabinu maszynowego. Najczęściej łapie się rzecz, której kolor się spodoba, bo w gąszczu wieszaków trudno najpierw ocenić fason.
Po sposobie, w jaki ktoś szuka ubrań, można określić, czy wpadł na zakupy tylko dla swoich potrzeb, czy kupuje ubrania na interes. Właściciele takich mniejszych sklepików są najgorsi. Najbardziej rozpychają się przy wejściu, najszybciej biegną do wieszaków i biorą od razu stertę ubrań, nie patrząc nawet, co tam jest. Potem w jakimś kącie przeglądają, co się nadaje do kupna. Zwykle działają w większych grupach. Jedna osoba siedzi i pilnuje „łowów", a reszta donosi nowe zdobycze.” Kolejne porady – czyli, „ Co kupić, czego nie dotykać? Z grubsza wiadomo – to, co znane. Z metki. Jeśli jest na niej nazwa jakiejś firmy albo marki powszechnie znanej, nie powinno być problemów. Ale angielska odzież to pułapka, ponieważ spotkać możemy – bardzo ładne, eleganckie, w dobrym stanie i perfekcyjnie uszyte z doskonałych materiałów: uniformy, w jakich pracuje służba w domach arystokratów; „mundurki” szkolne dla dzieci, młodzieży i studentów; stroje ludowe, niesprawiające wrażenia bycia takimi; stroje klubowe członków klubów i stowarzyszeń wszelakich, ale też obsługi w nich pracującej; ubrania sportowe charakterystyczne dla sportów mało u nas znanych i popularnych (polo, krykiet).
Niestety, ubrania te nie sprawiają wrażenia odzieży „organizacyjnej”. Poza tym nie są jednakowe w całym kraju, a nas kuszą, bo są doskonale skrojone, perfekcyjnie uszyte i wykończone. Po prostu solidne. Nie jest jednak łatwo je rozpoznać. Tego trzeba się nauczyć, dokładnie czytając metki, analizując drobne znaki na odzieży i pytając znajomych. Niestety, angielska pokojówka na swojej bluzce nie będzie miała logo, tak jak niemiecki pracownik serwisu mercedesa w Niemczech. Jej funkcję i pozycję odczytuje się po stroju i jego elementach. Warto, więc dokładnie przyglądać się odzieży używanej, by nie pójść na elegancką rodzinną imprezę w spodniach masztalerza albo sukience pokojówki.”
Second handy cały czas przechodzą metamorfozy, dostosowując się do panujących trendów, udoskonalając swoje wnętrza ze strony wizualnej jak i praktycznej, starając się zaspokoić potrzeby klienta każdego typu.  Co raz trudniej znaleźć ciucholand, będący wielką halą z koszami i wieszakami, w którym panuje charakterystyczny zapaszek. Sklepy te stylizują się na modne butiki, zazwyczaj w stylu retro. Już co raz rzadziej będzie słychać nazwy lumpeks, ciucholand a może nawet second hand wyjdzie z obiegu i zostanie zastąpiony ekskluzywnymi salonami odzieży używanej w stylu vintage. Popularne staje się także, przenoszenie tych sklepów do Internetu. Lecz jeszcze do ciucholandów zalicza się także "ryneczki" - najpopularniejsze to te w Sopocie i na Przymorzu.

Tak, więc kultura second handów rośnie w siłę i nieustannie się rozwija. Na ten rozwój pozytywnie wpływa wiele czynników, na przykład wciąż rosnąca moda na second handing w każdej dziedzinie, (nie tylko, jeśli chodzi o ubrania), ale także wzrost świadomości ekologicznej społeczeństwa. Popularność tych placówek jest tak duża, że nazywana jest sposobem na życie, porównywana do dobrego biznesu a przez specjalistów od uzależnień nazywana nałogiem, w który wpada coraz większa liczba Polaków a przede wszystkim Polek.

Prostytucja sposobem na życie wśród młodzieży

Prostytucja wśród młodych osób w ujęciu statystycznym przedstawia się zaskakująco. Najnowsze badania socjologiczne jednoznacznie wskazują na fakt zmiany struktury grup osób trudniących się nierządem w Polsce. Przede wszystkim współcześnie prostytuowanie się nie jest już tylko domeną kobiet i dziewcząt. Około 40% osób w wieku nastoletnim zaangażowanych z seks-biznes stanowią chłopcy. Stale rośnie również liczba młodych osób, wywodzących się z tzw. „dobrych domów”, pozyskujących środków na utrzymanie się podczas studiów w procederze prostytucji jako alternatywy dla innych, legalnych form zarobkowania. Wśród młodzieży, odsetek osób prostytuujących się z wykształceniem co najmniej średnim kształtuje się na poziomie 37%. Znajduje to również odzwierciedlenie w poziomie wykształcenia rodziców takich osób, a więc grup społecznych, skąd młodzi uprawiający nierząd się wywodzą. I tak około 30% z nich pochodzi z rodzin inteligenckich, dobrze sytuowanych, 40% z rodzin robotniczych, a kolejne 30% z rodzin chłopskich. Ta statystyka dobitnie pokazuje, iż rodowód poszczególnych osób nie wpływa na ich skłonność do zarabiania własnym ciałem, muszą więc o tym decydować inne czynniki, które wspomniane zostały wcześniej. Znamienny jest również fakt, iż znaczna część młodych osób zaangażowanych w prostytucję uważa, iż pochodzi z rodzin nadopiekuńczych (41%), bądź nadmiernie wymagających (26%). Jest to dowód na to, iż jakiekolwiek skrajności w zakresie wychowania dzieci mogą mieć wpływ na ich skłonność do dewiacji. Porażająca jest także skala prostytucji wśród młodzieży w Polsce. Problem ten dotyczy bowiem 6-8% nastolatków, lecz już wśród studentów odsetek ten wzrasta do około 20%. Sama zaś liczba osób młodych, sprzedających własne ciało, stale rośnie. Obecnie grupa ta stanowi około 35% wszystkich osób trudniących się nierządem w Polsce. To każe nam zwrócić uwagę na potencjalne skutki tego zjawiska, a także zastanowić się nad możliwymi rozwiązaniami, które ułatwiłyby przeciwdziałanie nasilania się tego typu procederów w przyszłości.
Psychologowie oraz socjologowie pozostają zgodni, iż prostytucja pozostawia trwałe urazy mentalności osób w nią zaangażowanych. Wymaga długiego i żmudnego procesu resocjalizacji, który nie zawsze skończy się powodzeniem. Przede wszystkim osoby trudniące się nierządem cierpią na problemy natury emocjonalnej, wykazują się skłonnością do popadania w choroby psychiczne, takie jak depresja czy nerwica. Ich silnie obciążona psychika nierzadko nie pozwala im wierzyć w możliwość zmiany swojego życia, przywrócenia mu godności. Mamy tu do czynienia ze zjawiskiem tzw. dewiacji wtórnej, która polega na kontynuacji działań społecznie potępianych, poprzez odrzucenie społeczne, wynikające z udziału w pogardzanych publicznie procederach. Postępujące u osób prostytuujących się zaburzenie systemu wartości oraz uprzedmiotowienie własnego ciała nierzadko jest procesem nieodwracalnym. Problemy pojawiają się także na niwie życia prywatnego osób uprawiających nierząd, w relacjach z rodziną oraz przyjaciółmi. Seks-biznes jest także nierozerwalnie związany ze światem używek, takich jak alkohol i narkotyki, które towarzyszą sprzedającym własne ciało jako środki odurzające, znieczulające ból, bądź też pozbywające ich moralnych zahamowań, które utrudniałyby im realizację zachcianek swoich klientów.
Prostytucja wśród osób młodych jest poważnym problemem społecznym , któremu przeciwdziałanie powinno być jednym z głównych celów społeczeństw aktywnych, podlegających stałej transformacji i ewolucji. Konieczna jest edukacja w tym zakresie, polegająca na prowadzeniu szeroko zakrojonych kampanii społecznych, prezentujących negatywne skutki uczestnictwa w tym procederze. Niezbędne do osiągnięcia tego celu jest również wzmocnienie kontroli społecznej, co mogłoby uchronić wiele osób przed wejściem w brutalny i bezwzględny świat seks-biznesu w młodym wieku. Współcześnie bowiem prostytucja jest coraz popularniejszą formą funkcjonowania młodych osób w społeczeństwie, co napędzane jest poprzez istniejące w grupie rówieśniczej przyzwolenie dla tego typu aktywności, możliwość „łatwego”, wygodnego i szybkiego życia, bezkrytyczną ufność w szczęśliwość chwil pozbawioną świadomości konsekwencji oraz rosnący popyt na usługi seksualne świadczone przez młodzież. Za taki sposób życia młodych ludzi współwinne jest społeczeństwo, które lekceważy ten problem, pozostawiając samym sobie młode ofiary dążenia do „sukcesu życiowego”. Młodzież znalazła się w sytuacji, w której nie umie właściwie ocenić, co jest dla niej bardziej istotne – wolność wyboru, czy jakość tego, co wybiera.

czwartek, 23 maja 2013

Socjologia płci - Recenzja książki "Sex i gender".

            Książka pt. „Sex i gender. Płeć biologiczna i kulturowa” porusza istotną w dzisiejszych czasach problematykę zróżnicowania płciowego w poszczególnych aspektach społecznego życia jednostek w Polsce. Temat ten jest tematem ważnym i wciąż aktualnym, wobec wzmożonej dyskusji o konieczności równouprawnienia kobiet oraz mężczyzn, a także wprowadzenia parytetu na rynku pracy oraz w partiach i organizacjach o charakterze politycznym. Publikacja Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego nawiązuje do rozważań socjologów na tenże temat, wzbogacając go o refleksje młodych badaczy, studentów łódzkiej uczelni, oraz wyniki ich oryginalnych, innowacyjnych badań. Książka podzielona została na dwie zasadnicze części. Pierwsza z nich zawiera subiektywne odczucia autorów poszczególnych podrozdziałów na temat ról, jakie we współczesnym społeczeństwie odgrywają kobiety oraz mężczyźni. W tej części dzieła ukazane zostały opinie i przemyślenia zarówno przedstawicieli płci żeńskiej, jak i męskiej, co ma na celu ukazanie pełnego obrazu płciowego zróżnicowania społeczeństwa, jaki funkcjonuje w świadomości młodych osób, badaczy socjologicznych. Druga część książki „Sex i gender…” zawiera przede wszystkim wyniki badań empirycznych, jakie młodzi studenci przeprowadzili w obrębie badanego zagadnienia. Cechą odróżniającą badania współautorów publikacji od wielu innych analiz jest fakt, iż oparli oni podejmowane przez siebie przedsięwzięcia na szeroko rozumianej analizie mediów, które uznali za szczególnie istotne źródło kształtowania poglądów oraz postaw społecznych w zakresie równouprawnienia oraz pozycji kobiet i mężczyzn w zbiorowości. Odważne moim zdaniem oddanie głosu młodym, kształcącym się osobom, jest posunięciem ryzykownym, lecz pomysłowym. Ryzyko wynika z faktu, iż opinia społeczna może potraktować ich refleksje w kategoriach ciekawostki, nie przykładając do wyników tychże badań zbyt wielkiej wagi. Pomysłowość tej publikacji polega zaś według mnie na tym, iż to właśnie opinie oraz wpływ młodzieży w niedalekiej przyszłości przekładać się będą na zmianę sposobu postrzegania zagadnienia płciowości w świadomości społeczeństwa.
            Autorka pierwszego podrozdziału książki „Sex i gender…” prezentuje refleksje na temat postrzegania przez społeczeństwo kobiet, które podejmują się aktywności, uważanych stereotypowo za zajęcia męskie. Opinia autorki zbudowana została w oparciu o analizę badań innych socjologów, jednakże w głównej mierze dotyczy doświadczeń autopsyjnych autorki z czasów, kiedy trenowała judo. Sporty walki, podobnie jak praca fizyczna, niejako automatycznie uznawane są za przedsięwzięcia, do których predysponowani są mężczyźni. Gdy podejmują się ich kobiety, spotyka się to ze społecznym niezrozumieniem i swego rodzaju wykluczeniem. Typowo męskie zajęcia, zdaniem autorki, wymagają u kobiet nabywania oraz pielęgnowania w sobie męskich cech charakteru, co prowadzi w skrajnych przypadkach do dychotomii płci pod względem psychicznym. To zaś może rzutować na asymilację społeczną tych kobiet w chwili, gdy porzucają męskie zajęcie, kiedy powinny u nich dominować zachowania kobiece. Autorka zauważa także, iż posiadanie przez osoby płci żeńskiej męskich cech i atrybutów odbierane jest jako zaburzenie ładu społecznego i traktowane krytycznie. Osobiście uważam, że z biegiem czasu sytuacja ta ulega zmianie, a postrzeganie kobiety jako osoby słabszej, mniej zaradnej i uległej odchodzi w szybkim tempie w niepamięć.


            Drugi podrozdział publikacji traktuje o dyskusji na temat podzielenia urlopu macierzyńskiego pomiędzy matkę dziecka oraz ojca. Autor stara się obalić tym samym konwencję, wedle której to kobieta posiada bardziej rozwinięte naturalne predyspozycje do opieki nad nowonarodzonym dzieckiem, co powszechnie nazywa się instynktem macierzyńskim. Jest to pogląd dość nowatorski i dyskusyjny, ale kwestia podziału opieki nad noworodkiem pomiędzy rodziców, unormowana silnie w świadomości społecznej, nie potrzebuje chyba uregulowań prawnych. Faktem jest, iż zdarzają się sytuacje, gdy to mężczyzna wykazuje większe zdolności opiekuńcze, a kobieta odnosząca sukcesy zawodowe potrzebuje szybko wrócić do pracy po porodzie, lecz nie zmienia to faktu, że kobieta z reguły odczuwa silniejszą więź uczuciową z dzieckiem, stąd jej dominacja w początkowym stadium rozwoju i wychowania jest bądź co bądź naturalna, co stoi w opozycji do poglądów młodego autora. Książka ta pochodzi z roku 2004, kiedy kwestia podziału czasu opieki nad noworodkami pozostawała w Polsce nieuregulowana. Obecnie mężczyźni mają prawo do uzyskania urlopu z tytułu narodzin dziecka, co pokazuje, iż zgodnie z poglądami autora, ustawodawcy starają się nadążyć za zmieniającą się opinią społeczną, zachowując warunki równouprawnienia. Ma to na celu odejście od, jak określił to autor, „ukonstytuowania roli matki”, pozostawiając rodzicom dowolność decyzji w tym zakresie.
            Kolejna refleksja dotyczy historycznego oraz obecnego postrzegania problemu prostytucji . Autor zaznacza, iż prostytucja w świadomości społecznej dotyczy główni kobit, podczas gdy w rzeczywistości problem ten jest bardziej złożony. Podrozdział ten przedstawia dość szczegółowo historię prostytucji, która nie bez przyczyny nazywana jest „najstarszym zawodem świata”.  Ma to na celu pokazanie, iż nie zawsze była ona postrzegana jednoznacznie negatywnie, jak ma to miejsce obecnie. Charakterystyka zjawiska prostytucji w Polsce nie różni się od tej w innych krajach – jest powiązana z przestępczością, pogardzana przez społeczeństwo i religię, ale też uważana za społeczny problem. Nie zmienia to jednak faktu, iż mamy do czynienia z silną „stygmatyzacją” osób zaangażowanych w ten proceder, co wpływa na ich niezdolność do odnalezienia się w większej zbiorowości.
            W pierwszej części książki znaleźć można także opinię o powszechnej „modzie na bycie pięknym”, a więc przywiązywaniu zbytniej wagi do wyglądu zewnętrznego. Autorka tego podrozdziału piętnuje tę cechę konsumpcyjnego społeczeństwa, które postępuje w myśl zasady: „piękny może więcej”. Osobiście zgadzam się z poglądem, iż ocenianie ludzi w sposób powierzchowny oraz kultu piękna są momentami niemoralne, odbierają też ludziom ich prawdziwe oblicza, które tuszują oni tylko dlatego, aby uzyskać jak największą społeczną akceptację.
            Książka przedstawia także stereotypy dotycząca płci żeńskiej, jakie prezentowane są w masowych mediach. Trafne moim zdaniem jest tu stwierdzenie, iż „reklamy stanowią encyklopedię doznań współczesnego człowieka”. Oznacza to, iż ludzie są podatni na wpływ mediów, na ich podstawie interpretując świat. To z kolei prowadzi do nasilania się prezentowanych przez nie stereotypów, które nierzadko są krzywdzące. Kobiety w reklamach z reguł sprowadzane są do roli obiektów seksualnych, osób emocjonalnych i uczuciowych, bądź obdarzonych instynktem opiekuńczym. Generalnie postrzegane są w pierwszej kolejności z uwagi na fizyczność, w dalszej na zakorzenione w historii role, co jest opinią nieadekwatną do obecnej sytuacji. W dzisiejszym świecie kobiety w niczym nie ustępują mężczyznom, a tylko oni w mediach ukazywani są jako profesjonalni, rzeczowi, odpowiedzialni. To zaburza obraz płci w rozumieniu społeczeństwa, różne stereotypy jedynie pogłębiając, podczas gdy należy z nimi walczyć.
            Książka porusza także problem równości kobiet i mężczyzn w Polsce. Autorka tego fragmentu krytykuje polską rzeczywistość, która, choć Konstytucja RP gwarantuje obywatelom równouprawnienie, jest krzywdząca dla kobiet, gdyż ich sytuacja w praktyce wciąż jest gorsza od sytuacji przedstawicieli płci męskiej. Objawia się to przede wszystkim na rynku pracy oraz na arenie politycznej. Patrząc obiektywnie na polskie realia, należy z taką opinią się zgodzić, choć z pewnością skala problemu maleje i nie jest obecnie tak duża, jak wskazuje na to książka.
            Jak wspomniane zostało na początku, druga część publikacji dotyczy badań, jakie młodzi autorzy przeprowadzili nad płcią biologiczną oraz płcią kulturową. Pierwsze z przedstawionych badań ukazuje obraz kobiety z punktu widzenia prasy stricte męskiej. Wizerunek płci pięknej przedstawiony jest tam dwupłaszczyznowo – poprzez słowo pisane oraz przy pomocy obrazu. Okazuje się, iż w artykułach oraz felietonach kobiety postrzegane są wielorako – czasem obiektywnie, czasem prześmiewczo, generalnie jednak przeważnie neutralnie, choć zdarzają się tam opinie infantylne, które występują częściej niż zdania pozytywne. To może zostać uznane za nieco przedmiotowe traktowanie kobiet w męskiej prasie, co unaocznia się podczas dokonanej przez współautorkę analizie zamieszczanych w tej prasie fotografii – tutaj kobieta postrzegana jest głównie jako obiekt seksualny, źródło męskiego zainteresowania.
            W książce znajduje się także badanie opinii społecznej na temat dyskryminacji płciowej, gdzie respondentami byli studenci z Niemiec. Wynik badania ukazuje, iż problem dyskryminacji ze względu na płeć był w Niemczech dość mocno zauważalny, lecz to wpływało na świadomość konieczności poprawy tej sytuacji, co stopniowo następowało i następuje nadal, podobnie jak w Polsce. Badanie nie wniosło więc w moim odczucie do książki nic odkrywczego, potwierdziło jedynie fakty, o których istnieniu przeciętny czytelnik już wiedział.
            Publikacja porusza wiele ciekawych wątków, lecz szczególną uwagę warto zwrócić na analizę płciowości w mass-mediach. Analiza listów do redakcji jednego z kobiecych pism pokazuje, iż kobiety starają się zerwać ze swoim wizerunkiem pań domu, nie tylko podkreślając swoją zaradność, lecz także silnie deprecjonując mężczyzn. Ma to swoje plusy, gdyż cel zerwania z niesprawiedliwą opinią społeczną jest słuszny, ale już środki do jego osiągnięcia – niekoniecznie. Osobiście uważam ten rodzaj analizy za niesprawiedliwy, gdyż jasnym jest, iż badanie prasy tylko kobiecej da niepełny, jednostronny obraz rzeczywistości, co stanowi pewną manipulację wynikiem badania. Podobne odczucia nasuwa przedstawiona w publikacji analiza portali internetowych dla kobiet. Poza poruszaniem błahych, codziennych spraw, podnoszone są tam tematy z pogranicza feministycznego, mające na celu obalanie krzywdzących stereotypów i wyrównanie ich statusu społecznego. Jest to jednak wciąż analiza niekompletna, której nie można odnieść do całości społeczeństwa i jego opinii o kwestii płciowości w kraju, gdyż badanie celowo oparte zostało jedynie na mediach dedykowanych kobietom.

            Reasumując, książka „Sex i gender…” stanowi ciekawą i, co najważniejsze, wciąż aktualną pozycję z zakresu socjologii płci. Porusza wiele społecznie istotnych, ale i kontrowersyjnych treści, skłaniając do głębszych refleksji na ten temat. Kluczowa jest także kwestia oddania narracji w ręce osób młodych, których spojrzenie na owe problemy jest świeże i postępowe. To dodaje publikacji szczególnej wartości. Książka pozostawia trochę do życzenia w kwestii obiektywizmu i pełnozakresowości niektórych badań, lecz mimo to stanowi obowiązkową pozycję dla wszystkich zainteresowanych badaniami nad zróżnicowaniem płciowym w życiu społecznym.

środa, 22 maja 2013

Duże zwierzę - o nietolerancji, przywiązaniu i walce w obronie własnych przekonań.





     W filmie „Duże zwierzę” można zaobserwować przykład współczesnego społeczeństwa tradycyjnego, w którym ludzie postrzegani są jako części większej, lokalnej zbiorowości, nie zaś jako zindywidualizowane jednostki. W tej strukturze kluczowe znaczenie mają silnie zakorzenione więzi międzyludzkie i sąsiedzkie oraz odgórnie ustanowiony podział ról oraz dobrobytu w społeczeństwie. Ład ten zostaje zaburzony w momencie, w którym Zygmunt Sawicki wraz z żoną znajdują koło swojego domu wielbłąda, którym postanawiają się zaopiekować. Zdarzenie to, tak nadzwyczajne w nieprzyzwyczajonym do zmian społeczeństwie, spowodowało zdecydowaną reakcję mieszkańców tej małej miejscowości, niezadowolonych z niesprawiedliwości tego zrządzenia losu. Tradycyjne społeczeństwo w sytuacji nagłych przemian uruchamia mechanizm obronny, w postaci zaostrzonej kontroli społecznej. Powoduje to natychmiastową interakcję społeczeństwa, negatywnie nastawionego do zwierzęcia, przykuwającego do siebie uwagę otoczenia. Sąsiedzi oraz osoby z otoczenia Sawickich zaczęły krytycznie odnosić się do ich postępowania, komentując ich prześmiewczo i ironicznie. Zachowania takie są typowym przykładem interakcji społecznej, będącej odpowiedzią na nowe zachowanie Zygmunta Sawickiego, na którego obecność wielbłąda miała pozytywny, kojący wpływ. Gwałtowny sprzeciw współmieszkańców był środkiem społecznej kontroli, która miała na celu tłumienie zjawisk nieznanych i nowych, które w rozumieniu lokalnego społeczeństwa zagrażają ich ładowi, tradycyjnemu podziałowi ról oraz silnie ugruntowanej pozycji każdego z członków grupy. Owo społeczne zamiłowanie do tradycji oraz pogarda dla zjawisk nowych wpajana jest młodszym członkom społeczności już w procesie wczesnej socjalizacji. Mieszkańcy miasteczka zabraniali swoim dzieciom uczęszczać na zajęcia do przedszkola, w którym uczyła Marysia Sawicka, gdyż ich obecność na zajęciach wiązała się z kontaktem z wielbłądem, zabawami z nim oraz Sawickimi. Dla krytycznego wobec nich społeczeństwa było to nie do przyjęcia. Restrykcyjny sposób socjalizacji młodzieży miał na celu narzucenie im poszanowania dla wartości, które od lat towarzyszyły społeczności, a które zostały zaburzone pojawieniem się zwierzęcia. Starali się oni marginalizować rodzinę, która przygarnęła wielbłąda i dbała o niego. Szyderstwa oraz krytyka, jako formy kontroli społecznej, skutecznie wykluczyły Zygmunta oraz Marysię z życia lokalnej wspólnoty, co było spowodowane również zazdrością. Szczęśliwy zbieg okoliczności, jaki spotkał małżeństwo Sawickich, oraz ich niematerialne, opiekuńcze podejście do zwierzęcia dziwiły mieszkańców miasteczka, którzy traktowali wielbłąda jak potencjalne źródło dodatkowych korzyści ekonomicznych. Odmowa ze strony małżonków spowodowała, iż ich rola w społeczeństwie lokalnym, do tej pory znacząca i szanowana, została zminimalizowana. Zygmunt przestał być członkiem orkiestry, pogorszyły się także jego relacje ze współpracownikami z banku, w którym pracował. Ponadto współmieszkańcy zaczęli wywierać na Sawickich presję społeczną, która miała nakłonić ich do pozbycia się wielbłąda, który wydawał im się społecznie bezużyteczny. Problemy natury formalnej, w postaci wezwań do różnych urzędów oraz na sesję Rady Miasta, miały na celu nakłonienie Sawickich do powrotu w szeregi silnie zintegrowanej wspólnoty, kosztem nieposiadania zwierzęcia. Jego obecność w miasteczku traktowana była jako wyraz burzenia ładu społecznego, który w tym tradycyjnym mechanizmie międzyludzkich powiązań przedkładany był nad dobro jednostek tworzących tę społeczność. Dla Sawickich opieka nad wielbłądem była zajęciem fascynującym, jego potrzeby przedkładali ponad swoje, m.in. decydując się wybudować zwierzęciu stajnię za pieniądze, które miały być przeznaczone na zakup nowych mebli do ich domu. Wśród współmieszkańców jednak, nadzwyczajne powodzenie jednych oznacza zaburzenie panującej równowagi społecznej, gdyż wyróżnia jednostki spośród innych, równych sobie. Dlatego szukają oni sposobów, aby pozbyć się problematycznego zwierzęcia, zarzucając Sawickim brak odpowiednich warunków do opieki nad nim oraz możliwość przenoszenia przez wielbłąda nieznanych, egzotycznych chorób. Niemoc do przekonania małżeństwa do swoich racji doprowadza mieszkańców miasteczka do ostateczności, jaką była kradzież zwierzęcia w nocy. Zarówno poszukiwania Zygmunta, jak i jego próby uzyskania pomocy u władz oraz lokalnej społeczności kończą się niepowodzeniem, z uwagi na podejście społeczeństwa, które zniknięcie wielbłąda utożsamiało z pozbyciem się wszelkich kłopotów oraz nierówności wewnątrz swojej hermetycznej struktury. Lokalna społeczność nie zwraca uwagi na smutek oraz tęsknotę Sawickich, ponownie włączając ich do wspólnotowego życia. Ci jednak nie zapatrują się na to optymistycznie, zauważając patologię takiego sposobu funkcjonowania grupy, będąc przeciwnymi powszechnie panującemu fałszowi i obłudzie, które pod przykrywką silnie zintegrowanej, jednorodnej społeczności, pomijają ludzkie uczucia, pragnienia oraz potrzeby.